sobota, 31 stycznia 2015

O wszystkim i o niczym...







Nie mam daru pięknego pisania, ubierania tego co chcę powiedzieć w doskonałe frazy, trochę pikantne, podsycone humorem czy sarkazmem, a czasami nawet z lekką nutą bezczelności.
Ubolewam często nad tym, bo wiem, że właśnie takie pisanie podoba się ludziom i najzwyczajniej w świecie przykuwa naszą uwagę. Sama zresztą lubię czytać takie niebanalne teksty.

U mnie raczej wszystko jest spontaniczne, pod wpływem chwili i najczęście z chęci podzielenia się z wami, tym co akurat tworzę, czy co mnie w danej chwili inspiruje.
Nigdy moje posty nie są pieczołowicie przygotowywane, czy przemyślane. Nie siedzę z notatnikiem, czy tabletem wieczorową porą i nie opracowuję koncepcji, w jaki sposób napisać tego posta by mieć szerokie grono czytelników lub pozyskać grono sponsorów czy osoby, które mogłyby kupić moje prace.

Wiadomo, że jak każda osoba zajmująca się rękodziełem, chciałabym, żeby stało się ono moim sposobem na życie. Ale póki co cieszę się tym w domowych pieleszach. Przysiaduję sobie po nocach, jak dziecko pójdzie spać i od czasu do czasu udaje mi się stworzyć to jakiś własny projekt, czy nową tildę, zabawkę. 

Cieszę się tym, na ile pozwala mi czas i codzienne obowiązki. I w tym wszystkim staram się też rozwijać, tak jak tylko potrafię. 

***




Dzisiaj wrzucam trochę zdjęć, które to tu, to tam robiłam w ostatnim tygodniu.
Tematyka szeroka, wszystkiego po trochu.

Przy porannej herbatce /a przyznam, że stałam się ostatnio straszną jej fanką/,
dojadam ostatnie mufinny urodzinowe mojego dziecięcia, które skończyło dwa latka.
Ale poważny wiek, tylko niestety ja też o dwa lata starsza. 
Zaopatrzyłam się na tą okazję w kilka błękitnych gadżetów, fajnych papierowych pojemniczków na słodkości, słomek do napojów, słodkich serwetek itp.

W tle widoczny nowy regał, który stoi w kuchni, zastąpił nam podwieszane półeczki /klik/, które były urocze, ale niestety nie mogły pomieścić wielu moich kuchennych pierdółek.
O Boże, cierpię na ciągły syndrom braku miejsca w kuchennych szafkach, no musiałam gdzieś w końcu znaleźć kąt na wyeksponowanie tych przedmiotów i naczyń. Są pod ręką w jednym miejscu, a przy okazji pięknie wyglądają. 
Ale o regale i jego zawartości napiszę innym razem.










Wprowadziłam trochę zmian na ściance w "jadalni". Poprzednie zdjęcia zastąpiłam nowymi wydrukami i grafikami. Tamte ramki też zastąpiłam innymi i powstała całkiem nowa galeria.
Wiosną zapachniało, pojawiły się różowe tulipany, które umieściłm w ikeowskiej osłonce. Nie mam ostatnio ręki do roślin, więc takie są idealne, o nic nie proszą.








Wyjęłam też z szafy dwie poszewki na poduszki, które dawniej udało mi się zakupić w promocji. Strasznie mi się podobały, ale nigdzie nie mogłam znaleźć wsadów do nich w jakiejś rozsądnej cenie.
Zrezygnowana poszukiwaniami uszyłam własne. Pozsłużył mi syntetyczny wsad do zabawek, czy poduszek i stare poszwy z białych pościeli mojej mamy. Zszyłam ze sobą trzy boki dwóch części poszewki w rozmiarze 30x50cm, włożyłam wypełnienie i na koniec na prawej stronie przeszyłam czwarty bok i obrzuciłam krawędź. Dobre rozwiązanie, jak nie możemy za Chiny ludowe dostać wsadów w mało popularnych rozmiarach.






Na koniec małe zerknięcie na moją "pracownię" i najnowszą maskotkę, którą stworzyłam.
Na więcej zdjęć zapraszam w kolejnym poście, pewnie się domyslacie o co chodzi.




Taki chaos na stole, towarzyszy mi zawsze, gdy coś tworzę. 
To są uroki posiadania małego mieszkanka. Chciałabym mieć taką pracownię z prawdziwego zdarzenia, ale niektórych rzeczy niestety nie przeskoczymy. Albo rybki albo akwarium.









czwartek, 29 stycznia 2015

A CO U NAS...




... wydarzyło się kilka nowych spraw w ostatnim tygodniu.
Przede wszystkim odwiedziny naszych cudownych dziewczyn z Polski. Atrakcji było wiele,
a czasu na bloga wręcz odwrotnie. 
Doszły do mnie wszystkie zamawiane tkaniny, tiule, dzianinki i frotte.
Będzie w związku z tym trochę szyciowych przedsięwzięć. 
Na początek może w ruch pójdzie nasza sypialnia, czas na nową szarą pościel.

W międzyczasie udało mi się stworzyć sarenkę/jelonka dla Joasi z PL.
I tak szybciutko, zanim wyleciał w swoją pierwszą podróż, cyknęłam kilka fotek do mojej domowej szyciowej kroniki.









piątek, 16 stycznia 2015

Sesja




Kochani prezentuję wam dzisiaj zdjęcia autorstwa Karo-Pawlak Photography.
Wykonała ona sesję moich króliczków, które swego czasu były do wygrania w konkursie, organizowanym przez nas wspólnie.
Przemiła, przesympatyczna osoba, ta współpraca była dla mnie ogromną przyjemnością.
Króliczki na jej zdjęciach prezentują się naprawdę zjawiskowo.








DO NIEDŁUGO

środa, 14 stycznia 2015

DOBRY WIECZÓR





Dobry wieczór albo noc dla niektórych. 
Dzisiaj króciutko, wstąpiłam pokazać wam dwa króliczki, które uszyłam dla Joasi, a dokładniej dla jej dzieci. 
Ogólny zamysł miał być taki, że króliczki będą w subtelnych, dziecięcych pastelach.
Jeden w turkusach powstał dla chłopca, ten drugi w cukierkowych różach dla dziewczynki.
Na ubrankach pojawiły się też ozdobne hafty w zbliżonych odcieniach.




Wiele spraw teraz przede mną w najbliższych dniach. Przede wszystkim drugie urodziny mojego chłopczyka. W planach dużo wypieków i słodkości. Wszystko okraszone, pięknym chłopięcym błękitem. Będzie słodko i rodzinnie.
Przede mną również nowe szyciowe przedsięwzięcia. Część już się tworzy, będą zapowiadane metamorfozy w pokoju Adasia.




Dobrej nocki / Do niedługo




piątek, 9 stycznia 2015

Refleksyjnie






"DOBRZE ZORGANIZOWANA" - 
te słowa chciałabym wymawiać zawsze, gdy mówię o swojej osobie. Niestety na dzień dzisiejszy, jeszcze nie mogę. Czasami mam wrażenie, że życie mnie troszeczkę przerasta. Dom, rodzina, małe dziecko do tego trójka zwierzaków, moje pasje, moje realizacje. Chciałabym znaleźć złoty środek i żeby wszystkie te sfery otrzymały tyle mojej uwagi, ile im potrzeba. 
Trzeba działać, a początek roku jest dobrym okresem na wprowadzanie postanowień w życie.

A jak jest u was, może to ja jestem odosobnionym przypadkiem?!..




W wolnej chwili pstryknęłam dzisiaj fotki w adasiowym pokoju. Łapacz snów w swojej całej okazałości, na razie podwieszam go to nad komodą lub na wieszaku. Jak skompletuję cały "zestaw" dekoracji nad łóżeczkiem, powędruje wraz z nimi na swoje docelowe miejsce.
Podpatrzyłam piękne wytworki na Moimili, i zainspirowana dodałam również własnej produkcji pomponiki i guziczki.




Trafiłam ostatnio na obniżki w zaprzyjaźnionym norweskim sklepie i kupiłam w atrakcyjnej cenie dwa kartonowe pudełka w pięknych dziecięcych pastelkach. Mamy teraz gdzie przechowywać wszystkie wagoniki, tory kolejowe i elementy kolejki, którą przyniósł w tym roku Adaśkowi Św. Mikołaj.
Jak widać na załączonych obrazkach, gama kolorystyczna w dodatkach do pokoiku, "dobiera się sama". Tak w ramach naturalnej sukcesji.






Ściskam was gorąco



czwartek, 8 stycznia 2015

POPRAWIAMY SOBIE SNY







Pierwszy raz po świętach otworzyłam swój "warsztat". Ciężko mi się ostatnio zmobilizować do czegokolwiek, tkwię w jakimś nieuzasadnionym zawieszeniu,  jakbym czekała co najmniej na głos z nieba. Mam jednak nadzieję, że pierwsze prace pchną mnie do przodu, nabiorę impetu i dalej jakoś samo wszystko ruszy.

Zabrałam się za tego łapacza snów i tym samym pierwsza pozycja na liście "must have" odhaczona.
Łapacz powstaje/powstał do pokoju mojej pociechy. Wczoraj wykonałam serwetę z bawełny, która służyła mi do produkcji narzutki. Wykorzystałam dwa odcienie morskiego/turkusowego.
Całość zamocowałam na sztywnym druciku, z którego mój M. wykonał zgrabną obręcz.
A na pozostałą część wspomnianego łapacza poszły w ruch wszystkie przez mnie chomikowane wstążeczki tasiemki, koronki. Kolorki zaprezentuję w kolejnym poście, niestety czas dzienny do robienia zdjęć, ograniczył się do jedynie kilku godzin. Przeplatają się tutaj różne odcienie błękitu, turkusu, beżu, trochę różu, bieli. Do szarości na ścianie wpasują się idealnie.

Będą jeszcze przynajmniej dwa łapacze. Ale te następne, chciałabym, żeby były utkane jak z pajęczyny i tak jak pierwotnie Indianie wykonywali, użyję m. in. piórek do ich wykończenia.


MOŻE SNY BĘDĄ SŁODSZE

ŚCISKAM WAS







kilka pastelowych skorup też udało mi się ostatnio sobie sprawić

środa, 7 stycznia 2015

Must have in 2015



Zrobiłam sobie taką listę czego mi brakuje w domu, co chciałabym posiadać i wreszcie co chciałabym sama zrobić.

Mam zapotrzebowanie przede wszystkim na piękne naczynia. A wzornictwo skandynawskie najbardziej mi odpowiada. Nie wiem czy uda mi się zakupić cokolwiek ze zdjęcia, biorę pod uwagę dość wysoką jak dla mnie cenę tych przedmiotów. Może pokuszę się na kilka sztuk, nie zależy mi na tzw. "komplecie", a wręcz przeciwnie, podoba mi się zestawienie różnych wzorów kubeczków, miseczek i stworzenie z tego własnego kompletu. Od czasu do czasu pojawiają się w norweskich sklepach podobne wyroby w znacznie atrakcyjniejszej cenie. Na pewno zależy mi na pięknych pastelowych kolorkach, z szarym jako przewodni.









A tutaj sporządziłam sobie listę rzeczy, które muszę mieć, ale muszę je zrobić sama.
Tkanina na pościel już zamówiona, wkrótce przyjedzie do mnie, stawiam na gwiazdki w szaro-białych zestawieniach i w tych samych kolorach kropeczki i paseczki. Chcę uszyć dwie poszewki dwustronne na kołdry i cztery na poduchy, dwie większe w kropki i dwie mniejsze w gwiazdki.
Już nie mogę się doczekać kiedy zasiądę do maszyny.

Pikowana narzuta też jest w planach, a może będą dwie, jedna na łóżko, druga jako mata na podłogę
do zabaw dla naszego dziecięcia. Mata z pianki już dawno poszła do lamusa, no i nie wygląda tak pięknie jak np. ta gwiazdkowa na zdjęciu.
Łapacze snów to ostatni hit i okropnie mi się podobają powieszone nad łóżkiem, dlatego też stworzę min. 2 szt. Drewniane tamborki też już do mnie jadą.
No i namiot tipi, do zabawy dla Adaśka. Na razie jeszcze w planach. Na pewno mój syn takiego doczeka, tylko pozostała jeszcze kwestia zastanowienia, czy teraz, czy może poczekać aż troszeczkę dorośnie. 

Pięknie się zapowiada najbliższy czas. 
Szarości nadchodzą....



Miłego dnia moi mili



poniedziałek, 5 stycznia 2015

Pełna wątpliwości




Myślę bardzo intensywnie nad pokojem mojego dziecięcia. A dokładnie o jego wystroju.
I targają mną dwie sprzeczności. Jedna chce koloru, druga ponownie skłania się ku czerni z bielą.
A po obejrzeniu tysięcy zdjęć w necie, znów zwycięża surowość i minimalizm skandynawskiego
designu. Te wszystkie wzory, figury geometryczne, różne tekstury w połączeniu ze sobą przyciągają ogromnie. I jak to wszystko się ma do naszego szaro-białego pokoiku? 
Czy jak wprowadzę czerń, nie będzie zbyt ciemno, ponuro? Przecież pokój dziecka musi być radosny, przyjemny dla dziecięcego oka. Mam wiele wątpliwości.

Tak ostatecznie sobie myślę, że może szary z białym, czernią i kroplą koloru? Trochę turkusu, żółtego, czerwonego, granatu, w jakimś delikatnym, nienachalnym połączeniu.
Moje nastroje kolorystyczne zmieniają się co róż z upływem czasu. Zastanawiam się tylko, czy dojdę
kiedykolwiek do kolorystycznej harmonii. 


Jedno co wiem na pewno to, że najbliższe miesiące będą pod znakiem baby roomu! 

Kolory ścian pozostaną, ale na pewno będzie rewolucja w dodatkach i tekstyliach. 
A może dziewczyny wy mi podpowiecie, czy w dobrym kierunku zmierzam?

Buziaczki












all photo via Pinterest








REKLAMA




OGARNIAM SIĘ...



Od tego co zobaczyłam w ten weekend rozbolała mnie głowa.
Migrena okropna trzyma mnie cały dzień i końca nie widać.
Ogarniam mieszkanie ze świątecznych ozdób, bibelotów. Na początek poleciała choinka,
żal było się z nią rozstać, ale "sypała się" już niemiłosiernie i dla ogólnego spokoju musiałam
ją usunąć /dziecię moje urządziło sobie zabawę: "trzepnij i miej ubaw, jak fajnie wszystko leci"/.

Na głowie wylądował kubeł zimnej wody. Jak to, całe mieszkanie było lśniące, wysprzątane
i taki stan miał pozostać na odpowiednio długi czas. A tu po usunięciu wszystkich cudeniek, ukazał się obraz rozpaczliwy. Mieszkanie wygląda znów, jakby rok czasu nikt się nim nie opiekował. 
Wszędzie bałagan, na szybach dziecięce łapki po oglądaniu noworocznych fajerwerków,
moje trzy na krzyż rośliny doniczkowe w opłakanym stanie, nie wspominając o wszechobecnym kurzu.
No i tak siedzę sobie przy niedzieli i patrzę na ten domowy pejzaż i zachodzę w głowę jak to wszystko ogarnąć. Pudła ze świątecznymi dekoracjami znów się rozmnożyły. W piwniczce brakuje już miejsca na cokolwiek. W domu też wszędzie poupychane rzeczy do oporu.
Może macie jakieś super rozwiązanie na przechowywanie przedmiotów. Czy jedynym jest po prostu pozbycie się ich na zawsze. 
Przyznam, że mam na to ochotę od jakiegoś czasu. Takie przewietrzenie wnętrza bardzo by się przydało, zwłaszcza, że większość rzeczy tylko sobie leży w pudłach i  szufladach. 






Taki się zrobił klimat poświąteczny.
Jednym słowem: NIECIEKAWY.
Czekam na powiew świeżości.






Serducha na spółkę z piernikowymi ludkami powędrowały 
do kartonu na półkę. Trochę było mi żal, myślałam, żeby wykorzystać serca
w innym celu, ale są tak bardzo w świątecznym klimacie, że szkoda mi je tak
zwyczajnie użyć, stracą swój urok.





Do miłego następnego spotkania







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...